Plan a 7 day trip to Cote d’Azur for a couple with an 8-month old toddler. They are flying to Nice mid-January and will have a rental car. First couple of days in and around Nice, the rest of the stay within 300 kilometers of Nice.
Paul na lotnisku Chopina: Nieduże pudełko, sporo czarnych oliwek, sos chyba vinegrette, bez anchovies. Zawieźliśmy do Nicei. Sałatkę nicejską.
Day 1
Arrive in Nice and check into a hotel. Spend the day exploring the city, including the old town, the Promenade des Anglais, and the beach.
Przylecieliśmy wieczorem dnia zerowego, więc checkin mieliśmy zaliczony. Eksploracja miasta była nam natomiast bardzo po myśli. Zaparkowaliśmy na komfortowym Parking Sulzer, przespacerowaliśmy się promenadą na wzgórze zamkowe - piękny wodospad i widoki. Po lanczu o niewłaściwej porze (po 15, a restauracje zamykają się o 14) deptak na nowszym mieście, ostrygi i ceviche na szybko (bardzo dobre) i zahaczając o sklep po wino i camemberta na kolację zwinęliśmy się do domu. Byliśmy na mieście ponad 6 godzin, Zoe trochę spała, trochę się rozglądała, dużo się uśmiechała i ani razu nie dała znać, że ma dość sytuacji.
Mia Casa w Nicei: uroczo i rodzinnie (Taida: “jak u babci na obiedzie”), mówiący po hiszpańsku bywalcy, pewnie argentyńscy emigranci, zachwycali się Zoe. Kilka dań obiadowych, empanadas, sałatki na zamówienie. Moja jest trochę jak nicejska, ale z kukurydzą, za to bez jajka i oliwek.
Day 2
Visit the Matisse Museum and the Chagall Museum in Nice. In the afternoon, take a drive along the scenic coastal road, the Corniche, and stop at the towns of Villefranche-sur-Mer and Eze.
Èze jak najbardziej, ale muzea to raczej nie dla nas, zwłaszcza w obecnej konfiguracji. Wybieramy się więc do Monako, do oceanarium. Byliśmy niedawno w jednym w centrum Berlina, bardzo nam się podobało. Fajne było też ogromne, cylindryczne akwarium, w którym jeździło się windą w środku. Po kilku tygodniach od naszej wizyty rozpadło się i zalało pobliskie ulice milionem litrów wody. Wszystkie ryby zginęły.
Tutaj oceanarium ma więcej sensu, bo jest nad samym morzem. Są też duże zbiorniki z większymi zwierzętami (smutny rekin leżał sobie na dnie i łypał) oraz koralowcami, ale też wiele mniejszych akwariów, niektóre z bardzo nietypowo wyglądającymi stworami morskimi. Muzealna część ekspozycji niezbyt ciekawa, może poza imersyjną projekcją kolonii pingwinów. Wchodzi się do hali gdzie na trzech ścianach wyświetlany jest film nakręcony w środku kolonii pingwinów cesarskich.
Po oceanarium spacer do kasyna i z powrotem. Tu się zaczynają schody, i dosłownie i w przenośni. Pagóry i zbocza powodują, że w Monako nawiguje się w trzech wymiarach i tradycyjne mapy z rzutem z góry nie zawsze się sprawdzają. Taida taszczy Zoe w chuście i wszelkie pomyłki nawigacyjne odczuwa dotkliwie, ale i tak bardzo jej się podoba. Monako wygląda jak jedno z najczystszych miast na świecie. Nawet w Singapurze nie było takiego braku syfu.
Shangri La w Monako: knajpa jak Heritage przy Zbawiksie, zabudowany podcień. Szklane ściany, wszyscy na deptaku mogli oglądać jak Taida odciąga pokarm. Sałatka poprawna, Taida zachwycona carbonarą, Zoe szczęśliwa w krzesełku.
Day 3
Visit the medieval village of Saint-Paul-de-Vence and the Fondation Maeght. In the afternoon, head to the town of Antibes and visit the Picasso Museum.
Fondation Maeght akurat zamknięte, ale Saint Paul de Vence uroczy, jedna bardzo wąska uliczka, mury, rozległy widok po ośnieżone szczyty Alp z jednej a Morze Śródziemne z drugiej strony. Same galerie sztuki. Weszliśmy do jednej, atelier artysty o nazwisku Degav malującego bardzo jaskrawym akrylem. Marszand zachwalał jakość akrylu, płótna i werniksu i ostrzegał nas przed obrazami z Chin podpisanymi francuskimi nazwiskami. Podobały nam się twarze z drutu, ale obejrzeć z bliska trzeba by było dzownić po właściciela galerii - o tej porze roku chyba nie chce im się wysiadywać w sklepach, zostawiają numery telefonów na drzwiach - więc popatrzyliśmy tylko przez szybę.
Mamy jeszcze czas na Antibes, gdzie znów nie muzeum, chcemy tylko coś zjeść. Nasz rytm dnia niestety nie jest zsynchronizowany z trybem działania tutjeszych knajp, które serwują lancz 12-14:30 a potem się zamykają do wieczora. Nam pora obiadu wypada akurat koło 15 i wtedy wybór jest bardzo zawężony.
Dwie godziny jazdy do Cassis, włącza się range anxiety - niby dużo już elektryków jeździ w tej części Europy, ale ładowanie przy autostradach wciąż nie na każdej stacji, w mniejszych miasteczkach też może nie być łatwo o gniazdko dla samochodu. Prądu nam spokojnie wystarczy do Cassis, ale już na kręceni się po okolicy i dojazdy do calanques - tutejsze wersje fjordów - trzeba będzie podładować.
Café des Chineurs w Antibes: knajpa dla zbłąkanych turystów, nieźle się napociliśmy, żeby znaleźć coś sensownego o tej porze. Starsza niemka pali papierosa przy stole obok i orientuje się, że to nie ok, dopiero gdy idzie do kelnera po popielniczkę i dowiaduje się, że takowych tu nie ma. Taida zadowolona z kaczki (różowa w środku), ale dla mnie bardziej charakter tego miejsca oddaje czekoladowy lava cake, w jeziorze sosu, produkcja taśmowa.
Day 4
Take a day trip to Monaco and visit the Palace of Monaco, the Oceanographic Museum, and the famous Casino de Monte-Carlo.
W Monako już byliśmy - patrz Day 2. Dziś miały być calanques, ale nawaliłem z researchem i okazało się, że nie da się do nich dojechać. Do najbliższych jest dość długi trek, zbyt długi na możliwości Zoe. Już wczoraj ją przetrzymaliśmy cały dzień w chuście i foteliku, i podczas jazdy do Cassis wyraźnie miała dość. Poszliśmy więc na lancz do miasta - wreszcie udało się w odpowiedniej porze.
Z calanques poszczęściło nam się o tyle, że nasza kwatera okazała się znajdować bardzo blisko szlaku do najbliższych, przespacerowaliśmy się zatem wzdłuż portu w stronę Calanque d’en Vau. Było miejscami stromo i kamieniście, po godzinie zawróciliśmy, ale mieliśmy namiastkę widoków.
Chez Alfred w Cassis: pêche du jour w zupie z fasolką fantastyczne. Świetne lokalne wino, dziś nie prowadzę, więc wzięliśmy całą butelkę i bardzo nam dobrze weszła.
Day 5
Drive to the hilltop village of Gourdon and take in the views of the surrounding countryside. In the afternoon, visit the town of Grasse and visit the Fragonard Perfumery Museum.
Gourdon i Grasse nie mamy w planach. Wracamy do Nicei. Kawałek wybrzeżem, z widokiem na calanques na zachód od Cassis. Poza tym tylko postój na lancz w Toulon - zaczęliśmy planować tak, żeby jednak jeść w porze francuskiego lanczu i nic poza tym, żeby nie nadwerężać siebie i Zoe.
W Terron, przedmieściu Nicei, na ktorym mieszkamy, szlak górski zaczyna się 20 metrów od bramy pensjonatu. Stromo pod górę najpierw wąską szosą, potem ścieżką przez las, na koniec kilkadziesiąt metrów ostrego podejścia, i ląduje się na ulicy idącej nad wąwozem, w którym mieszkamy. Potem zejście serpentynami, trochę okazałych willi z pięknymi widokami, trochę uroczych, wrośniętych w skarpę domków o szerokości trzech metrów i wysokości trzech pięter (z ulicy wchodzi się na najwyższe). Bardzo ciekawa okolica, ale nie wyobrażam sobie mieszkania tu. Wszędzie trzeba dojeżdżać, komunikacja publiczna jest szczątkowa. Tutaj, na tych wszystkich podjazdach, na serio przydałby się rower ze wspomaganiem elektrycznym.
L’Équerre w Toulon: hotelowo-marynistycznie, z ambicjami, ale i długo się czeka. Ceviche, krewetki i ośmiornica. Zoe dostała talerz z warzywami, jej pierwszy restauracyjny posiłek. Już miała zasypiać, ale talerz przed nosem ją rozbudził. Białe wino dla odmiany, nie zapamiętaliśmy go w ogóle.
Day 6
Take a day trip to the picturesque village of Moustiers-Sainte-Marie and visit the pottery workshops. In the afternoon, drive to the Verdon Gorge and take a boat ride on the Verdon River.
Wąwóz Verdon na zdjęciach super, ale spływa się nim na oponach i tratwach. Zoe wodę lubi, ale wolimy ją z nią zapoznawać łagodnie. Podobno zresztą i tak w tym sezonie wysechł i nie ma jak spływać. Trochę więc pudło tutaj.
Za to nadrabiamy propozycję z dnia drugiego. Èze bardzo podobne do Saint Paul de Vence, tylko ma widoki na morze oraz piękny Jardin Exotique. Po lanczu i drinku w chateau, który okazał się już nadużyciem dobrej woli Zoe, zostaje nam jeszcze czas na willę Béatrice Ephrussi de Rothschild. Różowy pałac z początków XX wieku to połączenie renesansu z gotykiem, bardzo interesująca choć niezbyt gustowna budowla postawiona przez dziedziczkę fortuny Rotszyldów. Najlepsze są ogrody: jak ogród botaniczny podzielony na części w różnych stylach: ogród francuski, prowansalski, japoński, gaj bambusowy, sukulenty, ogród skalny. Wszystko trochę się sypie, bo utrzymanie tego musi kosztować majątek, a posiadłość nie jest już sponsorowana przez miliarderów, lecz została przekazana fundacji. Przelatujemy trochę biegiem, bo mamy tylko godzinę do zamknięcia. Bardzo warto odwiedzić.
Chez Jean-Marc w Èze: w pustym poza sezonem miasteczku wszystkie restauracje pozamykane, a starszy pan otworzył swoją knajpkę. Sam gotuje i podaje. Pewnie kilkadziesiąt lat temu odziedziczył rodzinny biznes i sobie go spokojnie sam prowadzi mając w dupie to, co się dzieje na świecie. Cudowne miejsce, kilka stołów w zaułku. Jedzenie bez rewelacji, ale atmosfera, zwłaszcza bez tłumów turystów, niepowtarzalna.
Day 7
Spend the day in the town of Cannes, known for its film festival and shopping. Afternoon drive back to Nice and depart.
Cannes nie tym razem. Nigdzie już dalej nie jedziemy. Nicea. Lancz i zakupy pamiątkowe.
Chez Acchiardo w Nicei: lancz w środku tygodnia, a knajpa napakowana po brzegi miejscowymi. Kompletna odwrotność wczorajszego chez. Głośno, tłoczno, ale miło. Z plebiscytu wynika, że w sałatce nicejskiej obowiązkowe składniki to tuńczyk, jajko i pomidory. Oliwki też są częste, natomiast fasolka szparagowa już niekoniecznie. Częściej spotyka się rzodkiewkę i seler.
Note: It’s important to check the opening and closing hours of the above mentioned places, Also it’s always good to have a backup plan in case of unexpected closures.